W najbliższy wtorek 9 kwietnia w naszej kochłowickiej Parafii będziemy świadkami niecodziennego wydarzenia. Nasz parafianin, akolita Krzysztof Kaput, przyjmie święcenia w stopniu diakonatu.
- Proszę opowiedzieć nam kilka słów o sobie.
- W Kochłowicach mieszkam od 15 lat, stąd właśnie pochodzi moja małżonka, której mama, a moja teściowa uczęszczała do jednej klasy szkoły podstawowej z ks. Wojciechem Grzywoczem (śmiech). Jednak z Olą poznaliśmy się w Halembie. Parafią mojego chrztu, jest MB Różańcowej na Halembie 1. Tam także przystąpiłem do wczesnej Komunii św. Wówczas nie było jeszcze nowego kościoła pw. Bożego Narodzenia z którym związane było moje nastoletnie życie. W tym nowym kościele przyjąłem sakrament bierzmowania, byłem ministrantem i oazowiczem. Naszym ówczesnym moderatorem był późniejszy dyrektor katowickiej Caritas ks. Krzysztof Bąk. Organizował on letnie i zimowe wyjazdy dla dzieci i młodzieży z niepełnosprawnościami, gdzie ich opiekunami byliśmy my – młodzież. Było to naprawdę coś niesamowitego i w tej formie nie do zorganizowania w dniu dzisiejszym. Poznaliśmy się z Olą właśnie tam - na halembskiej Oazie - pokochaliśmy i tam przed 30 laty zawarliśmy sakrament małżeństwa. Mamy dwóch dorosłych synów i dwoje wnucząt. Jestem szczęśliwym mężem i dziadkiem.
- Skąd wziął się w ogóle pomysł na bycie diakonem?
- Pierwszą osobą, od której usłyszałem: „nie myślałeś, żeby zostać diakonem, bo czytałem, że w Polsce został wprowadzony diakonat stały?” był mój kuzyn ks. Grzegorz Kaput. To był czas, kiedy przebywał on na misjach w Zambii i podczas swojego urlopu zadał mi to pytanie. Wtedy odpowiedziałem mu, że poczytam o tym, co to takiego. Minęło kilka lat i takie samo pytanie usłyszałem od naszego ówczesnego proboszcza – ks. Jerzego Lisczyka. Było to już po tym, jak zostałem nadzwyczajnym szafarzem Komunii świętej. W naszej archidiecezji trwał wówczas II Synod, a jednym z jego „owoców” miało być wprowadzenie na tym terenie diakonatu stałego. Jemu także odpowiedziałem – poczytam o tym, co to takiego. Jesienią 2016 r. pojawiły się dokumenty posynodalne, a w nich taki zapis: „Jednocześnie katowicki Kościół z wdzięcznością przyjmuje i wspiera trwającą od niedawna posługę diakonów stałych, ufając, że Pan pomnoży w przyszłości liczbę tych cennych współpracowników biskupa i prezbiterów.” – było to zielone światło dla mężczyzn chcących się formować na diakonów stałych. Ja jednak najpierw skorzystałem z innego „owocu” II Synodu, którym była Szkoła Katechetów Parafialnych. Udałem się do proboszcza po akceptację mojej decyzji i opinię. Ten wręczając mi ją tylko się śmiał i nie chciał nic więcej powiedzieć. Jak za moment się przekonałem uczestnictwo w tych zajęciach było obowiązkowe dla kandydatów do diakonatu stałego, których tam właśnie poznałem. Już wtedy na poważnie zacząłem myśleć o tej drodze. Pragnienie służby, niesienia pomocy, ratowania życia i bycie potrzebnym towarzyszą mi od najmłodszych lat.
- To skąd taka zwłoka w podjęciu decyzji?
- W naszej kochłowickiej parafii miało dojść do zmiany proboszcza. Ustępujący proboszcz, którego błogosławieństwo i pełną aprobatę miałem, przechodził na emeryturę. Nie miałem żadnej pewności, że nowy proboszcz będzie chciał „mieć” diakona stałego w parafii. Okazało się jednak, że ks. Jacek Błaszczok bardzo ucieszył się tym faktem i błogosławił mojej decyzji. Mało tego, kiedy dowiedział się, że ukończyłem Szkołę Katechetów Parafialnych wystąpił o misję kanoniczną dla mnie do katechezy parafialnej. Od tego też czasu prowadzę w parafii spotkania katechumenatu dorosłych.
- A jaka była reakcja małżonki o planach związanych z diakonatem?
- To bardzo dobre pytanie (śmiech). Byliśmy na pielgrzymce w Ziemi Świętej. Pomyślałem, że lepszej okazji by zapytać ją o zdanie właśnie tu – nad Jeziorem Genezaret – miał nie będę. Opowiedziałem jej wówczas o moich poruszeniach serca w tym kierunku, o tych dwóch rozmowach z kapłanami, którzy niezależnie mnie o to zapytali. Odpowiedź Oli była mniej więcej taka jaką usłyszał św. Paweł na Aeropagu - posłuchamy cię o tym innym razem - a dokładniej za rok (śmiech). Przez rok przyglądała mi się, czy dalej chcę, czy już mi „przeszło”. Po roku faktycznie wyraziła zgodę. Wówczas zgłosiłem się do Ośrodka Formacji Diakonów Stałych Archidiecezji Katowickiej aby to moje poruszenie serca oddać pod rozeznanie Kościoła – czy faktycznie jest ono powołaniem.
- To była ustna zgoda małżonki, jak to wygląda w takiej sytuacji?
- Ta pierwsza zgoda była wyrażona podczas spotkania z ks. Arcybiskupem, który dopuszczał osobiście każdego z mężczyzn do formacji. Byliśmy na takim spotkaniu u Abpa Skworca z ks. Błaszczokiem. Temat zgody małżonki jest tu bardzo istotny, otóż na każdym kolejnym etapie formacji, a możemy wyróżnić: admissio (po pierwszych 6 miesiącach aspirantury), lektorat (po pierwszym roku formacji), akolitat (po drugim roku formacji) małżonka wyraża pisemną zgodę na kontynuację formacji, przyjęcie kolejnych posług oraz na przyjęcie święceń diakonatu. Ta ostatnia zgoda, to nie jest „tak, zgadzam się” ale „tak, ja tego chcę”. Moja małżonka i nasi synowie rozumieją moją decyzję i bardzo mnie wspierają.
- Jak wygląda posługa diakona stałego, mam na myśli „co może” taki diakon?
- Przede wszystkim nie należy traktować diakona jako „mini” księdza, który trochę mniej może. Diakon pełni posługę słowa, liturgii i miłości. Jest to potrójna posługa, którą powinien pełnić jednocześnie. Może głosić słowo Boże, proklamować Ewangelię i mówić homilie. Podczas liturgii w zakresie, w jakim diakon ma prawo i obowiązek, tzn. oprócz czytania Ewangelii, pełnić posługę przy kielichu, Mszale i być już zwyczajnym szafarzem Komunii świętej. Może udzielać sakramentu chrztu, przewodniczyć obrzędom pożegnania, pogrzebu i pochowania, udzielać wiatyku umierającym, błogosławić małżeństwa, przewodniczyć w nabożeństwach oraz zajmować się w imieniu Kościoła dziełami miłosierdzia. Nie może natomiast odprawiać Mszy świętej, spowiadać i namaszczać chorych, bo jest to zarezerwowane dla prezbiterów.
- Jak będzie wyglądała ta posługa w naszej parafii?
- Chciałbym skupić się na podstawowym zadaniu diakona, to znaczy posłudze miłości i miłosierdzia. Bardziej zaopiekować się osobami starszymi i osamotnionymi z naszej parafii. Oczywiście decyzję co do obszaru posługiwania diakona oraz charakteru tej posługi – zawsze podejmuje proboszcz.
- Czy diakon stały staje się etatowym pracownikiem parafii?
- Diakon po przyjęciu święceń otrzymuje od biskupa dekret, taki sam jaki otrzymują księża, w którym kierowany jest do posługi w parafii zamieszkania. Nie staje się on jednak pracownikiem parafii. Diakon stały nie pobiera wynagrodzenia od parafii, a utrzymuje siebie i swoją rodzinę z pracy zawodowej - tej którą wykonywał przed przyjęciem święceń.
- Jaki jest strój diakona stałego i jak należy się do niego zwracać?
- Reguluje to statut diakona stałego danej diecezji, gdzie taka posługa funkcjonuje. W naszej archidiecezji strojem diakona stałego jest strój świecki. Podczas pełnienia posługi liturgicznej strojem tym jest alba i stuła noszona z lewego ramienia na prawy bok lub alba, stuła i dalmatyka. Zaś co do nazewnictwa, to diakon stały nie używa w odniesieniu do siebie formy „ksiądz”, a jedynie określenia „diakon”, dodając swoje imię i nazwisko.
- Dziękuję bardzo za rozmowę.
- Ja także dziękuję i proszę o modlitwę za mnie i moją rodzinę.